Szukaj na tym blogu

sobota, 11 października 2014

Polityki Becka ciąg dalszy

Ostatnio Pan Piotr Zychowicz otworzył na nowo dyskusję na temat polityki Józefa Becka. Warto poświęcić chwilę temu zagadnieniu. Kiedy będę miał więcej czasu, napiszę większy artykuł na ten szeroki temat. Na razie tylko 2 wypowiedzi:

 Polski minister spraw zagranicznych mówił w Sejmie 5 maja 1939 roku:
Pokój jest rzeczą cenną i pożądaną. Nasza generacja skrwawiona w wojnach na pewno na pokój zasługuje. Ale pokój, jak prawie wszystkie sprawy tego świata ma swoją cenę wysoką, ale wymierną. My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor.

A oto sprawca całego zamieszania:
Na pytanie „bić się czy nie bić?” Czesi odpowiadają „nie bić się”. Natomiast ja odpowiadam: „bić się, ale z głową”. Nie zmienia to faktu, że cenię pragmatyzm Czechów, który wyraził się w ich postawie w trakcie II wojny światowej. Polacy często lekceważą Czechów za ich wybory z lat 1938-1945. A tymczasem to oni, lepiej niż Polacy wiedzieli, że nie ma co liczyć na sojusz z Francją. A skoro tak to nie ma sensu prowadzić w osamotnieniu wojny z Niemcami. Piotr Zychowicz
Cały artykuł na: http://histmag.org/Piotr-Zychowicz-cenie-pragmatyzm-Czechow-10074
Jako komentarz Niccolo Machiavelli (żył wprawdzie dawno, ale jego rękopisy nigdy nie spłoną:
Dla uniknięcia wojny nie należy nigdy dopuszczać do spotęgowania nieporządku, ponieważ nie uniknie się jej, lecz tylko na twoją niekorzyść odwlecze.
 Przeto najlepszą twierdzą, jaka być może, jest przychylność ludu; chociażbyś bowiem miał twierdze, nie ocalą cię one, jeżeli cię nienawidzi lud, bo gdy ten chwyci za broń, nie braknie nigdy cudzoziemców, którzy przyjdą mu z pomocą.
 Czasami trzeba jako dobro oceniać mniejsze zło.
Źródło : Cytaty pochodzą z dzieła Książę, którą to lekturę każdemu obowiązkowo polecam. Więcej do niego odniesień na tym blogu się znajdzie:)

Nikt chyba nie zadał tego pozornie całkiem głupiego pytania: czy i na ile Beck kierował się Machiavellim? No to ja będę pierwszy:) Co o tym myślicie?

Pojęcie Narodu i stosunek do Niemiec

Skoro był Piłsudski, musi się znaleźć i Dmowski:)
Czy chcemy zniszczenia Niemiec? – Nie. Byłoby to niszczenie cywilizacji europejskiej, która jest wspólnym dobrem całej Europy. (…) Pracowałem całe życie przeciw Niemcom, bo chciałem, żeby Polska żyła, zaś niemiecka polityka za cel sobie postawiła jej zgubę. Myliłby się wszakże ten, kto by sądził, że kieruje mną jakaś ślepa nienawiść do Niemców, lub że niezdolny jestem do sprawiedliwego sądu o wartości niemieckiego narodu. Wiele cech umysłowości i charakteru niemieckiego są przeciwne mojej polskiej psychice, cały szereg innych narodów jest mi bliższy duchowo, ale mam głęboki szacunek dla indywidualności każdego narodu i daleki jestem od potępiania wszystkiego, co mi jest obce. Byłbym szczęśliwy, gdyby stosunki wzajemne między nami a Niemcami mogły być zdrowymi stosunkami sąsiedzkimi, opartymi na wzajemnym szacunku, który by umożliwiał współdziałanie tam, gdzie to jest potrzebne. Niestety obawiam się, że wiele jeszcze czasu upłynie zanim do takich stosunków dojdzie. Do głębi niezdrowa psychologia narodu niemieckiego w stosunku do Polski przez długi czas jeszcze będzie źródłem nieubłaganej walki i straty sił, zarówno polskich, jak niemieckich, które by mogły być użyte na wielką pracę cywilizacyjną obu narodów.
Roman Dmowski
Źródło:  http://pl.wikiquote.org/wiki/Roman_Dmowski
Co myślicie o pojęciu Narodu? Czy jest coś takiego, jak cechy narodowe, a narody pod pewnymi względami lepsze, a pod pewnymi gorsze? Jaką rolę odegrało pojęcie Narodu w polskiej historii? A może nie ma w ogóle czegoś takiego jak Naród? Zapraszam do dyskusji.

piątek, 10 października 2014

Do dyskusji - polak - katolik

A oto kolejne wypowiedzi:
Polak miłujący Boga i Ojczyznę powstanie z każdego poniżenia, bo zwykł klękać tylko przed Bogiem.

- ks. Jerzy Popiełuszko; 30.01.1983r
Źródło: http://w-sercu-polska.org/joomla/index.php?option=com_content&view=article&catid=9:mysl-narodowa&id=139:cytaty-o-tematyce-narodowej

Ani katolik, ani Polak, ani nikt inny, nie mogą mieć w państwie większych praw, niż ma człowiek.


Józef Tischner
Źródło:  http://cytaty.o.pl/ani-katolik-ani-polak/
 Ciasne rozumienie pojęcia "Polaka-katolika" pojawiło się później, gdy rozpowszechniły się poglądy nacjonalistyczne, w dużej mierze ukształtowane pod wpływem nie tyle wierzeń religijnych, ile głoszącego walkę o byt darwinizmu społecznego (za który sam Karol Darwin nie ponosi odpowiedzialności). To sprzyjało powstaniu i utrwaleniu się schematu myślowego, przeciwstawiającego "nas" - "onym". "Onymi" byli zaborcy, okupanci, kolaboranci i przedstawiciele władzy czerpiącej legitymizację z woli obcych. "My" to byli nasi, tacy sami, ci, którym ufamy.
ks. prof. Jan Andrzej Kłoczowski 
Źródło:  http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,361070


Który pogląd jest Wam bliższy? Jaka była rola religii w historii Polski, a jaka przyczyna bohaterstwa?. Zapraszam do dyskusji.

Tematy do dyskusji

Moi drodzy historycy, pasjonaci i Einsteinowie. Przez weekend prawdopodobnie będę bez Internetu, ale żeby nikomu się nie nudziło, wstawię kilka cytatów, które będą się automatycznie pojawiać co jakiś czas. Tematy są ciekawe i kontrowersyjne, można mieć różne zdanie, ale proszę o zachowanie kultury. Osoby wulgarne i posługujące się argumentami ad personum będę w miarę możliwości blokował.
Zdaje się Blogger nie pozwala w anonimowych komentarzach przyjąć sobie pseudonimu na użytek dyskusji. Dlatego proponuję na początku komentarza jakiś pseudonim napisać, żeby można było się było łatwo odnosić do cudzych argumentów.
A oto i pierwszy cytat, z pracy T. Sneydera, znaleziony w sieci:
 Bodaj że z czasem trzeba będzie cokolwiek w program (PPS) wprowadzić gwarantującego Żydom pewne prawa w owym raju polskim. (…) w tym znaczeniu, że w program można by wprowadzić punkt w postaci uchwały zjazdowej mówiącej specjalnie o Żydach, jako że mogą sobie w przyszłej Polsce zostać Żydami, jeśli im się to podoba i jako że będziemy bronili ich praw jako narodowości. No, ale to przyszłość. Józef Piłsudski, 1902.

I pytanie ode mnie: Jaka była ta "przyszłość"? Czy Polska w dwudziestoleciu międzywojennym była krajem antysemickim? Inne uwagi i opinie związane z cytatem i jego autorem również oczywiście mile widziane.

czwartek, 9 października 2014

Można dodawać komentarze

Przepraszam wszystkich, którzy chcieli komentować posty, a się nie dało. Google sobie wymyślił, że trzeba założyć konto, o czym nie miałem pojęcia. Poszperałem w ustawieniach i chyba jest już ok. Teraz powinno być można komentować anonimowo do wszystkich postów bez żadnego problemu. Wystarczy w rubryce "Komentarz jako" zaznaczyć opcję "Anonimowy".

Facebookowe rozważania o Wrocławiu i polskich bohaterach



 Ostatnio przeczytałem na Facebooku pewną jakże wymowną opinię. Zachęcam do zapoznania się z nią, nie będę powtarzał, bo ze wszystkim się zgadzam. Podzielę się tylko pewną refleksją. Jako mieszkaniec Wrocławia codziennie widzę odwiedzających miasto Niemców, zachowujących się jak u siebie. Grając na niemieckim serwerze w szachy, napisałem w profilu: "Wrocław", a po jakimś czasie przeczytałem "Breslau". Wypada mi tylko przypomnieć: od 1945 roku, kiedy to Niemcy na stołkach postanowili w swojej chorej, hitlerowskiej ideologi uczynić miasto twierdzą i zniszczyć tym samym jego wiekowe piękno i kulturę, a przy okazji skazać na śmierć tysiące swoich rodaków, nie ma już czegoś takiego jak Breslau, jest Wrocław. Es ist kein Breslau, es ist Wrocław. Verstehen Sie?

Niedawno w Encyklopedii Powstań Śląskich znalazłem pewną pieśń. Może da niektórym do myślenia, ile krwią zapłacili nasi przodkowie za polskość Ziem Zachodnich i choć nie należy kierować się nienawiścią wobec Niemców, to jednak wstyd tego wysiłku nie szanować.


Emanuel Imiela, Hymn powstańców 1919

Powstańcy, naprzód! Hej, w szeregi!
Na ramię broń, do boku stal!
Wytknięta droga! Odry brzegi!
W obronie staniem modrych fal.
Do walki, marsz, o świętą ziemię,
O święte chaty, święty siew,
O śląski lud, piastowskie plemię,
O serca polskie, polską krew!
Nie spoczniem, aż ustąpi wróg,
Gdyż nas na bój prowadzi Bóg!


Wolnymi dzisiaj chcemy żyć,
I dziećmi Polski chcemy być.
Uzbrojmy dusze w twardość skały,
A mięśnie swe w żelaza hart.
Nie będzie nigdy zniewieściały
Miłości swej Ojczyzny wart.
Zginęło wielu w jej obronie.
Nie szczędź i ty więc swoich sił,
Masz na to męskie serce w łonie,
By kochał swych, a wroga bił.
Nie spoczniem, aż ustąpi wróg,
Gdyż nas na bój prowadzi Bóg!


Ojczyzna już zrzuciła pęta -
Spieszmy w rodzinny matki próg;
Niech nas utuli pierś jej święta -
Padnijmy jej do drogich nóg.
Więc marsz do walki, marsz w szeregi,
Aby się godnym Polski stać,
Niech wroga gna za Odry brzegi
Piastowski lud, powstańcza brać!
Nie spoczniem, aż ustąpi wróg,
Gdyż nas na bój prowadzi Bóg!
Wracając do tekstu na Facebooku, cieszy, że jest ktoś jeszcze, komu los prawdy historycznej nie jest obojętny. Straszne, jak kłamstwa na temat historii XX wieku wpływają negatywnie na los żyjących bohaterów. Niemcy nadal żyją za ukradzione nam pieniądze. Mam nadzieję, że któryś rząd w Polsce odważy się wreszcie odebrać należne nam za II wojnę światową niecałe 3 bln zł odszkodowania i zapewnić za to nielicznym żyjącym jeszcze powstańcom za te pieniądze bajeczny ostatni etap życia, a kraj pchnąć do przodu. Może warto też zostawić z tego kilka mld zł na odfałszowanie polskiej historii...

https://www.facebook.com/blogNACJONALISTKI/photos/a.606244659451698.1073741828.605938222815675/731489053593924/?type=1



środa, 8 października 2014

Krótka polemika o antysemityzmie w polskiej wersji

Pora rozprawić się z kolejnym paskudnym mitem. Niejednokrotnie można usłyszeć w publicznych debatach, że Polska jest i była krajem skrajnie antysemickim, który nie tylko nie ugościł dzieci Abrahama, Izaaka i Jakuba w sposób ludzki i godny, ale też którego obywatele mordowali Żydów. Mówi się o "polskich" obozach zagłady, np. Auschwitz - Birkenau, które naprawdę prowadzili Niemcy w czasie okupacji i zabijali tam Polaków, Rosjan i przedstawicieli wielu innych narodów. To paskudne kłamstwo nie dopuszcza faktów, które przedstawiają się następująco:
  • W Rzeczypospolitej Obojga Narodów gwarantowano Żydom prawa religijne i samorząd.
  • Z antysemityzmem powodowanym niewiedzą i czarną legendą walczyli w Polsce już pozytywiści w XIX wieku. Nie przybrał on nigdy masowych rozmiarów.
  •  Antysemityzm w II RP był, ale mniejszy, niż próbują nam to wmówić będące głównie własnością Niemców media. Skupiał się przede wszystkim wokół środowisk narodowych, w których skupiali się wówczas przede wszystkim prawnicy i lekarze - grupy, w których połowę stanowili Żydzi, będąc tym samym konkurencją.
  • Antysemityzm jako ideologię wprowadził do Polski Roman Dmowski, ale nie nawoływał on do zabijania ani prześladowania Żydów, ani nawet nie wypowiadał się o nich źle. Przeciwnie, uważał ich za naród wysoko rozwinięty, który przez to wraz z Niemcami uznał jako największe zagrożenie dla tożsamości narodowej Polaków. Stąd cała ideologia, którą niektórzy szybko podłapali (patrz punkt wyżej).
  • Zdecydowana większość Narodu polskiego podczas II wojny światowej nie mordowała wyznawców religii mojżeszowej, a wręcz przeciwnie - z narażeniem życia swojego i swojej rodziny wielu Polaków ratowało ich przed śmiercią. Dlatego to nasi rodacy stanowią największą grupę wyróżnionych za to przez instytut Jad Waszem odznaczeniem "Sprawiedliwi wśród narodów świata".
  • Wielu ludzi nazywanych przez nas Żydami to tak naprawdę Polacy żydowskiego pochodzenia, kochający Polskę jako swój dom i Ojczyznę, a co najwyżej wyznający inną religię, do czego już Konstytucja 3 maja dawała oczywiście prawo.
Osoby opisane w ostatnim punkcie wyliczanki są w historii bardzo liczne, ale niektórzy i tak nie uwierzą, póki nie zobaczą. Właśnie dlatego, a także z mojej wrodzonej miłości dla szachów, odłożyłem na razie  liczne propozycje kontynuacji cyklu składane przez kolegów i po dyktatorsku zdecydowałem, że następną postacią, która się w nim znajdzie, będzie Akiba Rubinstein. Pojawi się już wkrótce, już bez konieczności przytaczania powyższego wstępu, przez co post byłby za długi. Opornym pozwoli to zobaczyć, jak wielki wkład wnieśli do polskiego dziedzictwa narodowego tacy ludzie, jak on. Nie tylko szachistów zapraszam więc do lektury:)

Wielcy Polacy z Wyboru: Wojciech Gottlieb

Dzięki zajęciom na uniwerku wpadła mi do ręki pewna ciekawa przedwojenna praca, wydana dopiero po latach: W. Gottlieb, Działalność Wydawnicza, Warszawa 1989 ze wstępem Leona Marszałka. Jej autor, Wojciech Gottlieb (1884 - 1941), jest postacią idealną do przedstawienia w naszym cyklu. Dlatego chciałbym podzielić się pewną refleksją z lektury krótką notką bibliograficzną i serdecznie tę pracę każdemu polecić.
Zaczynając od wstępu narracja układa się mniej więcej tak: W. Gottlieb urodził się w Pradze, a studiował w Wiedniu, gdzie ukończył anglistykę i romanistykę i zrobił doktorat. Dostał pracę w znanym wydawnictwie w Lipsku. Był też nauczycielem w kilku miejscach. Świetnie zapowiadającą się karierą zachwiała wojna. Dostał się do rosyjskiej niewoli i musiał uciekać. Przypadek chciał, że trafił do Lublina. Poznał tam Polkę, a potem wziął z nią ślub i...
 ...miał gromadkę dzieci i byli szczęśliwi:) No dobra, stop, zagalopowałem się, w tym momencie należy się na chwilę zatrzymać. Można wymieniać liczne osiągnięcia autora, wydawnictwa w których pracował itd., ale to każdy może przeczytać we wstępie L. Marszałka. Mnie bardziej interesuje inna kwestia. Ze swoim wykształceniem miał perspektywę wyciągnięcia żony z domu i wyjazdu do Niemiec, Anglii, Stanów Zjednoczonych, Francji albo któregoś innego kraju na Zachodzie, gdzie z pewnością zarobił by więcej. Jednak postanowił zostać. Dlaczego więc człowiek tak dobrze wykształcony, znający kilka języków, przedsiębiorczy i zwyczajnie genialny, bo wybiegający w przyszłość o kilkadziesiąt lat (o czym za chwilkę), wybrał akurat Polskę? W książce nie znajdziemy odpowiedzi na tak postawione pytanie. Jednak fakt, że nauczył się naszej mowy nie tylko w koniecznym stopniu komunikatywnym, ale posługiwał się nią lepiej, niż większość rodowitych Polaków, świadczy o tej osobie bardzo dobrze sam za siebie. Wydaje się, że pracował ideowo, ponieważ po prostu pokochał Polskę i Polaków.
Człowiek ten ma dla Polski wielkie zasługi. Nie tylko pracował w kilku wydawnictwach i Polskim Towarzystwie Wydawnictw Książek, ale też służył polskiej nauce. Poza wspomnianą pracą był też m. in. współautorem Encyklopedii Wychowania czy autorem podręczników do języków angielskiego czy niemieckiego. Dzieła te są widać dość aktualne, ponieważ do dziś można je bez trudu kupić w Internecie, o czym usłużnie informuje wszechwiedzący Google setkami wyników ze sklepów i Allegro...
Mimo wszystko najpopularniejszym i chyba najbardziej innowacyjnym z tych dzieł jest jednak Działalność wydawnicza. Traktuje ono o zawodzie wydawcy, jego stosunkach z autorem, drukarzem, księgarzem (niegdyś to była jedna osoba:)) Znajdziemy tam też informacje o prawie autorskim w dwudziestoleciu ,swoją drogą różniącym się od dzisiejszego udziałem w jego tworzeniu specjalistów, a w mniejszym stopniu lobbystów, choć bez udziału wydawców, a także praktycznej stronie pracy wydawcy. Obejmuje ona takie zagadnienia, jak: przygotowanie rękopisów do druku, produkcja i papier, sporządzanie klisz drukarskich oraz skład i druk.
Nie wszystkie spostrzeżenia z książki są aktualne, jednak niektóre są ponadczasowe i nie dotyczą bynajmniej tylko czytelnictwa. Szczególną zasługą pracy jest moim zdaniem jest parcie Gottlieba w stronę modernizacji Ojczyzny. Pisał on na s. 22 i 23:
Udoskonalenie w naszych czasach zależne jest od stopnia specjalizacji. Można przewidywać, że także u nas specjalizacja postępować będzie coraz dalej i księgarstwo wydawnicze w coraz większej mierze stanowić będzie zawód odrębny, jakkolwiek  licznymi więzami, a nade wszystko wspólnotą interesów, związany z księgarstwem sortymentowym.
Każdy naocznie może się przekonać, że autor miał pełną rację i ile takie osoby jak on - specjaliści, którzy, choć innej narodowości, wybrali sobie Polskę za dom, znaczyli i znaczą dla tego kraju. Uważam, że powtarzanie przez niektóre media i państwa ościenne kłamstw wymyślonych niegdyś przez zaborców, albo przynajmniej wpisujących się w tę logikę, jest obrazą takich ludzi, jak Wojciech Gottlieb, a że było ich wielu, to cykl będę oczywiście kontynuował:) Swoją drogą ciekawe (choć wykraczające nie co poza historię, no ale co tam, skoro "Historia to dziś, tylko cokolwiek dalej"), ilu  polityków dziś jest w stanie zrozumieć przytaczane słowa w kontekście całej gospodarki, zmuszając do tego wydawców, np. poprzez nakładanie podatku VAT na książki.

wtorek, 7 października 2014

Wielcy Polacy z wyboru

Mówią, że polskość to zaściankowość, wstyd i w ogóle jakiś obciach... Zaraz, dlaczego zatem tylu ludzi znanych, mądrych i wykształconych różnych narodowości ideowo pracowało dla Polski, choć miało wybór? Co takiego przyciągało obcych do Ojczyzny, której pozostali wierni? Nie wiem. Pewnie ilu ludzi, tyle odpowiedzi. Pora jednak rozprawić się z krzywdzącym i jednostronnym mitem Polski jako kraju historycznie zacofanego, pełnego wad narodowych i nieatrakcyjnego. Oczywiście jak wszyscy Polacy mają wady i trzeba być tego świadomym, ale oskarżenia pod adresem naszego Narodu przybierają od dawna obraz jakiejś antypolskiej nagonki i paranoi. Czy Pan Zychowicz, twierdząc, że w polityce historycznej prawda nie ma znaczenia, miał rację? Optymistycznie twierdzę, że nie. Dlatego zaczynam cykl "Polacy z wyboru", ukazujący w kilku zdaniach sylwetki wielkich Polaków o różnych korzeniach. Pierwszy odcinek wkrótce. Osób jest multum, czekam na sugestie i pozdrawiam wszystkich, którym zakłamywanie historii nie jest obojętne:)

niedziela, 5 października 2014

Kilka uwag o tolerancji w Polsce w kontekście ostatnich wypowiedzi medialnych

Pora przedstawić kilka faktów. Mam wrażenie, że w Polsce panuje jakaś epidemia wypowiedzi na tematy, o których nie ma się pojęcia. Społeczeństwo kładzie nacisk, żeby celebryci znali się na wszystkim: od nauki po obyczajowość. Wymaga się od pana Jakubiaka, producenta piwa, żeby znał się na polityce i homoseksualizmie. Pan Michalczewski, bokser, wypowiada się jako ekspert od tolerancji i historii Polski. Sam już nie wiem, może niedługo zrobią z aktora specjalistę od fizyki teoretycznej:) Moją rolą jako historyka jest pewne rzeczy wyjaśniać. Dlatego kilka słów na temat tolerancji.
 Historia tego pojęcia jest długa i w różnych czasach oznaczała tak naprawdę co innego. W starożytnym Rzymie przyjmowano do panteonu bóstwa ludów podbitych i można było oddawać im cześć, ale pod warunkiem uznawania kultu państwowego. Dlatego uważano, że ludzie wyznający jednego Boga, np. Żydzi, są nietolerancyjni. Oczywiście w chrześcijańskiej Europie takie podejście odeszło w niepamięć. Polska była jednym z pionierów tolerancji w rozumieniu współczesnym. Nie wiadomo dokładnie, jakie są jej początki. Być może wiążą się z uniami polsko - litewskimi, które doprowadziły do koegzystencji różnych narodowości i religii, niemożliwej bez tolerancji i wzajemnego szacunku. Dla mnie krokiem milowym wydają się poglądy Pawła Włodkowica głoszone m. in. w czasie soboru w Konstancji (1414 - 1418). Była to odpowiedź na zarzuty Jana Falkenberga przedstawione w dziele Satyra na herezje i inne nikczemności Polaków oraz ich króla Jagiełły o korzystanie przez Polskę z pomocy pogan. Doprowadziło to do powstania podstaw prawa międzynarodowego, opartego na pojęciu wojny sprawiedliwej i niesprawiedliwej, zakazie używania argumentu nawracania jako pretekstu do wojny i wolności wyznania, a także, a może przede wszystkim prawie do obrony własnego kraju. Stworzono więc podstawy tolerancji religijnej i w pewnym sensie etnicznej/ narodowościowej, o ile można w tych czasach mówić o pojęciu narodu. Oczywiście standardy tolerancji rozwijały się stopniowo. Duże w tym zasługi parlamentaryzmu, który wymuszał na władcach pewne standardy. Decyzję w sejmie staropolskim (król, senat, izba poselska) podejmowano jednomyślnie. Konieczność uzyskania konsensusu powodowała wzrost wzajemnego szacunku i preferowania szukania rozwiązań na drodze dialogu, co wymuszało tolerancję dla odmiennych poglądów. Szukano przede wszystkim ludzi reprezentujących interes szlachty. Nie pytano przy tym o wyznanie. Często protestanci stanowili nawet nadreprezentację w izbie poselskiej w stosunku do ich procentowego udziału w strukturze społeczeństwa. Spory religijne były ostre, stałym tematem stała się kwestia powołania kościoła narodowego, ale bardzo rzadko dochodziło do skazywania ludzi za przekonania, szczególnie w porównaniu z inkwizycją i stosami w zachodniej Europie. W XVI wieku Polska była postrzegana jako kraj wysoko rozwinięty kulturalnie i bardzo tolerancyjny. Zygmunt August, król Polski (1520 - 1572) wypowiedział fundamentalne zdanie jako władca:
 
Nie jestem panem waszych sumień, tylko strażnikiem waszych praw.
 Faktem jest, że prawa te przysługiwały w całości tylko wąskiej grupie osób: pełnoletnich szlachciców płci męskiej (szlachta stanowiła do 10% społeczeństwa; różnie wg różnych badaczy), ale wolność wyznania przysługiwała także stanom niższym, czego szlachta protestancka konsekwentnie i skutecznie broniła, obawiając się o własne bezpieczeństwo, przy poparciu państwa. Wypada jeszcze dodać, że na tle Zachodu (1 - 3% społeczeństwa) odsetek szlachty był i tak wysoki. Struktura narodowościowa i religijna Rzeczpospolitej (tylko ok. 40 % stanowili Polacy, w większości katolicy) wymuszała poza tym wzajemny szacunek i tolerancję, ponieważ tylko w ten sposób kraj mógł funkcjonować. Wiek XVII przyniósł kryzys wzajemnego zaufania ze względu na wojny, które toczyliśmy z wyznawcami innych religii, ponieważ ich wyznawców uważano (swoją drogą często słusznie) za zdrajców. Wojny, choroby i śmierć jednej trzeciej ludności przy znikomej wiedzy naukowej też zrobiły swoje i dochodziło do oskarżeń niewinnych ludzi, jednak nie w takiej skali jak na Zachodzie.

W Rzeczpospolitej Obojga narodów nie było też nienawiści rasowej. Polska nie wzięła udziału w kolonizacji. Nie prześladowano osób czarnoskórych. Choć w kręgach arystokratycznych modne było posiadanie czarnoskórego sługi, gdyż świadczyło o bogactwie właściciela, to traktowano to jako ciekawostkę, tak jak utrzymywanie karłów, którzy zabawiali towarzystwo. Lekceważące traktowanie takich ludzi nie brało się jednak z nienawiści, a z niewiedzy, gdyż medycyna nie była rozwinięta i na temat ludzi chorych panowały różne przesądy. Kiedy w XVII wieku Murzyn, nie wiem akurat dlaczego, władający kilkoma językami (tak, w Rzeczpospolitej było to wówczas możliwe) chciał wyjechać z Litwy do USA (gdzie jeszcze nie miał wielu praw, o równości wobec prawa nie mówiąc), to prości ludzie reagowali strachem, bo myśleli, że to diabeł jedzie na saniach. Nigdy kogoś takiego nie widzieli. W żadnych sferach nie było jednak nienawiści rasowej.
Idea tolerancji i rządów prawa nigdy jednak nie umarła, mimo, że od XVIII wieku państwa ościenne rozgrywały różnorodność obywateli Rzeczpospolitej dla własnych interesów i osłabiania tego kraju. Najlepszym dowodem jest pierwsza w Europie, uznana za liberalną jak na tamte czasy konstytucja 3 maja 1791 roku. Nie gwarantowała ona jeszcze wolności wyznania w rozumieniu współczesnym, ale nakazywała tolerancję wobec wyznań innych niż panujące katolickie:
Religią narodową panującą jest i będzie wiara święta rzymska katolicka ze wszystkiemi jej prawami. Przejście od wiary panującej do jakiegokolwiek wyznania jest zabronione pod karami apostazji). Że zaś ta sama wiara święta przykazuje nam kochać bliźnich naszych, przeto wszystkim ludziom, jakiegokolwiek bądź wyznania, pokój w wierze i opiekę rządową winniśmy i dlatego wszelkich obrządków i religij wolność w krajach polskich, podług ustaw krajowych, warujemy.
 Chociaż teoretycznie za apostazję groziła nawet kara śmierci, to na tle absolutnych państw w Europie i podawanej za przykład postępu rewolucji francuskiej, której symbolem stała się gilotyna i Robbespierre ścinający kata, który ściął już wszystkich innych, liczba ofiar za wiarę i przekonania była znikoma lub żadna (nie znam przypadku wykonania wyroku za apostazję, choć ograniczona wiedza nie pozwala mi twierdzić, że takowych nie było). Natomiast tolerancja dla różnic w poglądach politycznych w tym wcześniejszym o kilka miesięcy od francuskiego (wrzesień 1791) dokumentu była pełna.
Wracając do komentowanego filmu, pan Michalczewski zapomniał, że nie mogliśmy mieć 100 lat temu praw wyborczych dla kobiet, ponieważ Polski jeszcze nie było na mapie Europy. Wzrost roli płci pięknej przyniosła na Starym Kontynencie dopiero wojna światowa, ponieważ kobiety musiały zastępować w pracy walczących mężczyzn. Niepodległa Polska jako jedno z pierwszych państw na świecie dała paniom prawo wyborcze już w 1918 roku. W Sejmie największą grupą była wówczas endecja, co w programie pan Bosak słusznie zauważył. Wyprzedziliśmy w ten sposób Zachód o kilkadziesiąt lat. W wielu krajach podawanych dziś przez media głównego nurtu za przykłady demokracji, kobiety mogły głosować dopiero po II wojnie światowej.
Wychodzi więc na to, że Polska jest kolebką tolerancji. Zachód nie musi nas jej uczyć. Przeciwnie, to tam powinni się uczyć na naszych doświadczeniach. Polski sposób dochodzenia do wzajemnego szacunku i tolerancji, choć może wolniejszy, bo trwający kilkaset lat, jest na pewno lepszy, niż francuski bądź radziecki wariant wybicia podczas rewolucji ludzi sprzeciwiających się (swoją drogą złym i zdecydowanie zbyt radykalnym w drugą stronę) zmianom poprzez dojście do władzy grup skrajnie lewicowych, jak jakobini czy później komuniści. Takie grupy domagały się przywilejów, a potem pełni władzy, co skutkowało milionami ofiar. W historii wolnej Polski żadna mniejszość nie otrzymała dotąd przywilejów z racji samego bycia mniejszością. Jednocześnie jednak wszystkie grupy mają prawo do odmienności.
Dla komórek nieobsługujących miniaturki link: https://www.youtube.com/watch?v=PjlIQJyHG3c